...zaczęliśmy od spacerku po naszej wsi - to też Warszawa
wtorek, 29 września 2009
Pewna niedziela ...
...zaczęliśmy od spacerku po naszej wsi - to też Warszawa
poniedziałek, 28 września 2009
Raz, dwa, trzy i ...
piątek, 25 września 2009
Przetwory, Bieszczady i ...
Mam ogromną ochotę na zrobienie wianuszka, ale zdaję sobie sprawę ze swego antytalencia, a jeszcze na dokładkę naoglądałam się cudowności zrobionych przez Elisse, potem przez Asię z Green Canoe i ... nie wiem, czy odważę się.
Za to już wykorzystuję przepis ze strony http://adamczewscy.pl/ podrzuconej przez Ori, na szczęście gotowanie i pieczenie mi wychodzi.
Szczegóły i zdjęcia w osobnym poście, a dzisiaj drobna reprezentacja moich przetworów: ogórki o orientalnym smaku, ogórki 'musztardziaki', powidła śliwkowe, suszone pomidory w ziołowej zalewie.
Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa...
Pokazuję też zdjęcia z Bieszczad, gdzie dwa tygodnie temu był Artur, mój syn z przyjaciółmi - Anią, Martą i Kacprem zwanym Jerzykiem.
Pomysł zrodził się na trzy dni przed wyjazdem - przewodnik jest, mapa jest, nocleg ... Ups, z tym gorzej...
Nie marzyłam nawet, że w Chacie Magoda będą miejsca, ale poprosiłam Jagodę o pomoc. Wspaniała dziewczyna wskazała mi Kasię z Przystanku Cisna - telefon, mail - załatwione! Pojechali, a ja sobie wyobrażałam, że TAM jestem - oglądałam galerię zdjęć Przystanku, czytałam o jego historii.
Jedyne co mnie zaniepokoiło, to kuchnia wegetariańska , a przecież Jerzyk m u s i jeść siedem razy dziennie mięsko. No cóż, jest dorosły (?), to poradzi sobie w końcu w Bieszczadach są sklepy i na pewno jest w nich kiełbaska...
Wrócili, a po drodze wpadli jeszcze na jeden dzień do Sandomierza. Zachwyceni gościnnością Kasi i jej męża Andrzeja, atmosferą pensjonatu i ... jedzeniem! Bieszczadami oczywiście też!
Wędrowali całymi dniami, czując niedosyt, bo tam tyle szlaków, tyle rzeczy do zobaczenia...
Wczoraj biegnę do ksiegarni po przewodnik na wyjazd urlopowy, a tam ...
piątek, 18 września 2009
Poszukuję ...
Wiem, wiem ... Idę na łatwiznę, bo tak właściwie to powinnam usiąść i najzwyczajniej w świecie poguglować, prawda? Ale ja już jestem jedną nogą za progiem, bo korzystamy z pogody i jedziemy do Leśnego Domku, a tam nie mam nawet komputera, nie mówiąc o łączności...
Te piękne drzewka obsypane jabłuszkami znalazłam niedaleko domu, ich właściciel ucieszył się, że robię zdjęcia i pozwolił mi narwać, pozbierać.
Miałam ochotę od razu rzucić się do roboty, no ale co ja z nimi pocznę?
I wtedy pomyślałam o Was - na pewno znacie przepisy, jak zachować urodę tych maleństw, bo czy są jadalne?
Z pewnością tak, bo Banki w czasie robienia zdjęć juz jedno wsunął - krzywił się przy tym okrutnie (kwaśne?). Na szczęście jeszcze jedno się uchowało!