środa, 22 września 2010

Urlop czas zacząć...

Przyznam, że dziwnie się czuję wyjmując z głębi szaf letnie, cienkie i zwiewne ubrania.
Mój organizm już oswaja się z jesienią, akceptuje chłodne ranki i krótsze dni.
Pozostawiam więc to wszystko...


... aby podglądać, dotykać, smakować i zachwycać się nowym 
Tak niedawno TAM byliśmy: 

Tym razem poznamy inne miejsca i  innych ludzi 

Do zobaczenia !!!

niedziela, 12 września 2010

Na słodko...


Zaintygował mnie przepis, bo wśród składników znajduje się ... sucha herbata typu earl grey (koniecznie torebkowa, drobna)
Piekłam dziś po raz pierwszy i od razu wrzucam przepis - sprawdzony i spokojnie mogę polecić :)

Przepis na ciasto brzoskwiniowe pochodzi z tej strony  
Składniki:
  • puszka brzoskiń - trzeba ją otworzyć trochę wcześniej, aby owoce dobrze odsączyły się 
  • 3/4 szklanki cukru (może, ale nie musi być mniej)
  • 3 cale jajka
  • 2/3 szklanki oleju
  • 1 i 3/4 szkalnki maki
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody
  • zapach waniliowy
  • 2 torebki herbaty typu earl grey (3 łyżeczki)
  • 1 tabliczka białej czekolady
Wysmarować masłem i wyspypać bułką tartą prostokątną, wąską foremkę o długości ok.25 cm
Pokroić brzoskwinie w kostkę
Połamać czekoladę na kawalki
Włączyć piekarnik na 180'
Jajka utrzeć z cukrem na bardzo puszystą masę
Ciągle ucierając dolewać wolno olej.
Przesiewać stopniowo mąkę i nadal ucierać.
Dodać proszek do pieczenia , sodę, zapach i  suchą herbatę.
Ucierać jeszcze przez chwilę (ciasto nie jest gęste)
Wrzucić czekoladę i brzoskwinie - delikatnie zamieszać
Wylać do formy i wstawić do piekarnika na ok.40 minut (sprawdzić patyczkiem)

Jak wygląda - widać na zdjęciach -wydaje mi się, że lekko opadło, ale bez szkody dla smaku.
No własnie - co daje ta herbata? Czy ją czuć?
Nie wiem, jak smakuje bez, ale połączenie brzoskiń, czekolady i earl greya  jest świetne! Całe ciasto jest wilgotne, miękkie, aromatyczne przy tym - nie pachnące. Jest jakiś  interesujący posmak ;)) Bałam się, że owoce opadną, ale rozłożyły się ładnie i nie jest ich za dużo.

Może skusicie się?
Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia!

czwartek, 9 września 2010

Na grzyby...




Nie umiem zbierać grzybów. Owszem, jeśli już włazi mi pod nogi, to zabiorę go do domu, ale w żadnym innym przypadku - nie!
Nie znam się na grzybach. Wprawdzie tatuś mój od dawna pokazuje mi prawdziwki i podgrzybki, a nawet instruuje, jak rozpoznawać muchomory, ale oprna jestem na taką wiedzę niebywale...Minęło już kilka dzisięcioleci ;))
Nie lubię grzybów.  Pieczarki baaaaardzo :) Ale czy to nie jest przypadkiem warzywo? Występuje w każdym warzywniaku ;))  Za zupę z suszonych grzybów dałabym się pokroić ;)) Ten zapach, ten smak!  Ale marynowane i świeże mogą nie istnieć! Taki już jestem dziwny typ ;))

Jenak namówiona przez zaprzyjaźnionych sąsiadów (czego to się nie robi dla dobrych układów) - poddałam się ich pasji, zwlokłam z łóżka o świcie i wylądowaliśmy w lesie tylko 5km od domu.   
Pogoda była na szczęście cudna, wokół mało ludzi i ... mało grzybów.  Moi wytrawni zbieracze wycisnęli z mchu i liści niewiele ponad kilogram drobniutkich podgrzybków.  Nie powiem, a i owszem przewróciłam się o malutkiego prawdziwka, a potem o kilka innych ;) Miłe to było, lecz nic nie zmieniło w moim stosunku do runa leśnego  ;))  Więcej patrzyłam przez obiektyw aparatu usiłując zrobić zdjęcia, niż w dół czy przed siebie poszukując brązowych czapeczek...  Zaś Ania i Krzysio planowali kolejne wyprawy - tym razem do Puszczy Bolimowskiej, gdzie podobno są taaaaakie prawusy ;)
Eskapadę zakończyliśmy na pobliskim bazarku ... kupując grzyby ;))
A oto, jak celnie posumowała całą wycieczkę Ori w swoim mailu do mnie:
"Z grzybami wyszło idealnie: pojechać do lasu, porobić dużo zdjęć, a grzyby kupić na bazarze.

Dzięki temu siedzisz sobie przy komputerze, a nie czekasz na błyskawiczny przeszczep wątroby"
Za takie  uwagi TEŻ ją lubię :))

sobota, 4 września 2010

Chrrrrupiąca pizza ...


Przepis pochodzi stąd i został przeze mnie kilka razy sprawdzony.


  • 400g maki pszennej
  • 220ml prawie goracej wody
  • płaska łyżeczka soli
  • szczypta cukru
  • 2 łyżki oliwy
  • 5g suchych drożdży(prawie cala saszetka) 

Do miski wsypać makę, sól, drożdże, cukier - wymieszać, wlać wodę i najlepiej mikserem z 'hakami' - wszystko wymieszać, do momentu aż zacznie sie robić kula
Wyjąć ciasto z miski i przez kilka minut (ok.10) ugniatać - ciasto wogóle sie nie klei, jest spreżyste.
Miskę wewnatrz wysmarować oliwą, włozyć ciasto, przykryć ściereczkąa, i postawić w ciepłym miejscu - ja zrobiłam tak, jak na zdjęciu, bo w mieszkaniu jest zimno - włączyłam piekarnik na min. (50') i przy otwartych drzwiczkach rosło sobie ok. 1 godziny
W tym czasie przygotowujemy to, co kto lubi położyć na 'swojej' pizzy. U mnie tym razem bez rewelacji - standard (tak na prawdę nie miałam nic innego w domu ;))
Kiedy ciasto podwoi swoją objętość - rozciągamy je na największej blasze z piekarnika (ja wcześniej smaruję ją olejem) - to jest WIELKA porcja :)
Na wierzchu układamy to, co kto sobie przygotował - zaczynamy od posmarowania ciasta sosem pomidorowym, a na to dodatki, kończąc warstwą sera + suszone zioła.
I do GORĄCEGO pieca na ok.20 minut, aż spód będzie chrrrrupiący ;)
Wiem, że są już miejsca, gdzie jest prawdziwa pizza - z pieca opalanego drewnem, na cienkim chrupiącym spodzie. Czasami jednak są dni, że chce się zjeść ją w domu i niekoniecznie zamawiać w tzw.'sieciówkach'.
A gdzie Wy jadłyście najlepszą pizzę?
Czy robicie ją w domu? Macie swój przepis?
Na najlepszą pizzę w świcie jeździmy od 14 lat (z małą przerwą)  -  1470km!!! Szaleni??? O tak !!! I nie tylko my ;)) A że przy okazji zaliczamy nartki, to już inna historia ;) O Campo Tures wspominalam kiedyś przy okazji 

                                                                                  
To jest TO miejsce - restauracja Rosmarin, a tam prawdziwy Egipcjanin-pizzajolo kręci ciastem koła, podrzuca do góry, wyczynia cuda. I do tego ten zapach... Ummmm...
Stop! Wystarczy! Bo już jesć mi się chce ;))

   
  

czwartek, 2 września 2010

Przedwczoraj - Dzień Bloggerów, a dziś ważne sprawy...




Czas szybko mija... Tego nie trzeba nikomu uświadamiać -  dzień 31 sierpinia mignął i dzięki Kass przypomniałam sobie, że to nie tylko święto porozumień sierpniowych, ale też nas - blogujących ;)

Cytuję za Kasią:
"Przez jeden dzień - 31 sierpnia - blogerzy z całego świata publikują notkę polecającą 5 innych blogów, najlepiej gdy są to blogi o innej tematyce, z innej kultury. Tego dnia czytelnicy bloga, będą krążyć po sieci i odkrywać nowe, nieznane blogi ciesząc się z odkrycia nowych ciekawych blogów i blogerów” (cytat ze strony BlogDay).


Oficjalne zasady:
Znajdź 5 blogów, które Tobie wydają się interesujące.
Powiadom 5 innych blogerów, że zapraszasz ich do zabawy w BlogDay 2010.
Napisz krótki opis polecanych blogów i zamieść link do nich.
Opublikuj wpis w BlogDay (31 sierpnia).


I użyj tagów BlogDay - link: http://technorati.com/tag/blogday2010 oraz linku do oficjalnej strony BlogDay: http://www.blogday.org"

Kass - wybacz, że wyłamię się i nie zaproszę 5 blogerów do zabawy i również nie wskażę 5 blogów, a jedynie 2.
Dlaczego? Bo chcę zwrócić uwagę na  dwie,  tylko dwie - WYJĄTKOWE OSOBY, które wiele łączy:
- miłość bliźniego
- bezinteresowność 
- upór
- poczucie humoru
- walka o fundusze
- szukanie domów dla bezdomnych
i pewnie jeszcze wiele, wiele innych cech
Pierwsza dba o ludzi i tak pisze o sobie: "Żyję z moimi siostrami i braćmi, którym po ludzku się nie powoiodło"   To Siostra Malgorzata ze wspólnoty Chleb Życia, prowadząca 7 (!!!) domów dla ludzi bezdomnych.
Druga  "zaplątuje się w psie historie", "kocha zwierzęta, dlatego je ma. Albo odwrotnie. Dla nich powstał dom Tymianka. ... Bywało ich więcej lub mniej. Jest ich tyle, ile Ori zdoła ogarnąć "sercem i miską", jak to określiła Krystyna Sienkiewicz. Serce ogarnęłoby o wiele więcej stworzeń, ale miska, niestety, nie..."
Ori, bo o niej i jej blogu piszę, a także ją cytuję -  wybrała  podobną działalność, co Siostra Małgorzata, tyle że z troski o zwierzęta.
Obie są kobietami z krwi i kości, w swej skromności nie chcą uchodzić za istoty wyjątkowe, nadludzkie czy święte ;))

My blogerki jesteśmy małą społecznością. Połączyły nas zainteresowania, prace, zdjęcia, wizyty i znajomości - nie tylko wirtualne. Spotykamy się codziennie, znamy swoje domy, dzieci, pracę, radości, smutki. Wspieramy się, obchodzimy urodziny, imieniny, rocznice blogów. Przesyłamy pozdrowienia, uśmiechy, dobre slowa.
Sama przekonałam się, że możemy na siebie liczyć. To bardzo ważne w dzisiejszym pokręconym świecie.

Czy z okazji już minionego naszego blogowego święta mogę mieć apel do Was?  Bo w grupie siła ! Jeśli każda z nas przeznaczy tylko 10 zł (a może więcej?) na rzecz podopiecznych Ori, to już jej będzie lżej :))  Dlatego w swoim i zwierząt imieniu proszę o wpłaty na konto: 

27 1370 1109 0000 1706 4838 7311

Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
00-367 Warszawa,

ul. Kopernika 6/8
cel: Tymianek

Jeśli chcecie zobaczyć ile stworzeń dzięki Ori, a także łańcuszkowi dobrych serc znalazło nowe domy - popatrzcie na zakładkę w jej blogu  "Podpieczni Domu Tymianka już we własnych domach" :))

I jeszcze kolejna sprawa: czy ktoś wie, co dzieje się z Alexą? Pamietacie ją? *
http://alexa-black-lady.blogspot.com/
Napisałam kilka dni temu do niej maila - nie mam odpowiedzi.
Może któraś z Was zna jej adres domowy i może wysłać kartkę, list z pytaniem - czy u niej wszystko w porządku, czy nie potrzebuje pomocy? Pamiętam, że miała problemy ze zdrowiem... Mam nadzieję, że nie to jest przyczyną jej milczenia.

*Alexa odezwała się :)) Popatrzcie w komentarzach :)) 
  Dziekuję Ci i czekam na Twój powrót :))

Miłego blogowania :))