sobota, 29 maja 2010

Sadzenie drzew ;)

Każdy pomysł, aby propagować tak wielce słuszną ideę jest dobry.
Czy będzie to zbieranie śmieci i dawanie w zamian sadzonek, jak to miało miejsce m.in. weWrocławiu, Krakowie, Warszawie, czy będzie to tego typu akcją pod  angielsą nazwą “My blog is carbon neutral”



Drzewa z tej akcji sadzone są w Niemczech ( dla bloggerów zarezerwowano 400 z 750 )
oraz w Pólnocnej Kalifornii, gdzie w 2007r. od pożaru wywolanego uderzeniami  piorunów spłonęło 65.000ha lasów.
Szczegóły uczestnictwa dostępne są TU

A teraz pokażę kilka zdjęć z mojego osiedla, gdzie prawdopodobnie w/w akcja nie jest znana, ale nasza mała społeczność czuje, że warto dbać o otoczenie.
Stare drzewa i iglaki już bardzo się rozrosły:


Kasztanowiec posadzony przez Anię i Krzysia


   Lipy Małgosi:

pomarańczowy pojemnik to śmietnik na psie kupy

na trawniki mogą wchdzić wszyscy - dla psow i dzieci to cudowne miejsce do zabawy.


Trawnik - łąka


a czasmi te łączki są koszone
A drzewo Asi?
Już wyrosło na wysokość 2 pięter - zdjęcie pokażę przy kolejnej okazji.
Czas na posadzenie następnego!  

Dziękuję Kaprysi za inspirację do napisania dzisiejszego posta:)

7 komentarzy:

MariaPar pisze...

Świetny pomysł. Kiedyś takie akcje nazywano czynem społecznym. Pamiętam wspólne sprzątanie podwórka, sadzenie bratków, koszenie trawników przy chodnikach, później wspólny posiłek. Przed laty skutecznie "wytępiono" taką formę integracji, z politycznym podtekstem.
Popieram Twoją akcje Joasiu.
Pozdrawiam

Renata pisze...

Super pomysł, zwłaszcza jeżeli odbywa się to spontanicznie. Kiedyś faktycznie było takich akcji więcej, ale może czas przypomnieć o nich.
Dobrze, że ludzie dbają o swoje otoczenie.
Mnie zawsze najbardziej wkurzają właściciele psów, dla większości trawniki do nadal toalety dla psów.
Wczoraj co prawda widziałam jednego faceta sprzątającego po swoim piesku. Bardzo ucieszył mnie ten widok :)
Pozdrawiam Cię serdecznie Asiu :))

Sarenzir pisze...

Ja zawsze jestem za takimi akcjami :) Zresztą pisałam o tym z okazji Dnia Ziemi :)

szewczykana pisze...

popieram przedmówczynie :)

joanna pisze...

Czyny społeczne... Stare czasy...
Mój ojciec odgruzowywał Warszawę,
wiele lat potem ja grabiłam liscie w parku ;)
Moje osiedle, które ma dobre 20 lat też doświadczyło pozytywnych stron takich prac - tworzenie parkingów, orodzenie ich i malowanie siatki, no i oczywiście pierwsze sadzenie roślin ;)
Potem dłuuuuugooo nic, aby od kilku sezonów i już mniej licznie COŚ robić. Być może spowodowało to przekształcenie własności ze spóldzielczej we wspólnotę? (oderwaliśmy się od kilku osiedli i musimy rządzić się sami)
W sumie nie ważne co było przyczyną, ale liczy sie efekt :))

Pozdrawiam w niedzielne popołudnie, dziękując za odwiedziny :))
Pędzę do Was!

kaprysia pisze...

Jeszcze jedno drzewko:) Super. Każde się liczy nie ważne, w którym miejscu na Ziemi. Pozdrawiam serdecznie.
Ps. A te uszy rozwiane na trawniku, poezja:)))

ZiŁ pisze...

O rety...a my wczoraj kilku sadzonek-samosiejek musieliśmy się tak bezceremonialnie pozbyć...